Video clip and lyrics Moge wszystko by Wwo. Mogę kupić klamkę i odjebać śmietankę Mogę konać na AIDS zarażając kochankę Mogę paść na raka z dzie.. Wwo - Moge wszystko - lyrics Antologia Polskiego Rapu - Zeus - W dół [tekst, tłumaczenie i interpretacja piosenki] Wykonawca: Antologia Polskiego Rapu Album: Antologia Polskiego Rapu Data wydania: 2014-01-01 Gatunek: Rap, Polski Rap Tekst piosenki. [Zwrotka 1: Sokół] Przestań człowieku, odrzuć te myśli chore. Podnieś głowę, okoliczności są wyjątkowe. Damy radę, bo nie damy się skłócić. Nie będziemy słuchać ludzi, którzy sami są głusi. Chociaż słyszą i chociaż patrzą to nie widzą. [Zwrotka 2: Jędker] Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. Tekst piosenki Marysia była lekko w szoku, dumna w pełni, całkiem zdrowa, długoterminowa i niegłupia Do pizzerii zjeść, opanować nerwy weszła gdzieś, w okolicach śródmiejskich - północna część Sms-a mu pisała. Pomyślała, że się czuje trochę tak, jak wtedy, kiedy pierwszy raz z internetu ściągnięty referat dała na uczelni do sprawdzenia Jednak teraz poziom podniecenia większy. Dziś zdradziła Ryśka po raz pierwszy, czuła się lepsza i czuła, że należy jej się lepszy Ryszard - taryfiarz nie zrzeszony w korporacji - i Marysia, lat temu trzy poznali się podczas wakacji Dzisiaj prócz akcji - rogi, ta licencjatka psychologii robi jeszcze jedną bardzo ważną rzecz - magistra broni Z podwójnych nerwów teraz je podwójną pepperoni, choć zwykle dba o linię, teraz to pierdoli. Teraz o nim: Rysio - taxi driver, zbieżność z Klanem przypadkowa całkiem, wiezie babę właśnie na taryfie czwartej, z delikatnym wałkiem, bo powinien normalnie Wkurwia go, bo wali od niej warzywniakiem, patrzy przez ramię, czy nie zostawia brudu na kanapie Janina, bo tak na imię babie, myśli tymczasem o tym podejrzanym chamie, co prowadzi wóz Nie złapie nigdy już taksówki na ulicy. Rzadko jeździ, w zieleniaku na dzielnicy siedzi cały dzień, gdzie posadził ją zięć Ale dziś on wyjechał i znów przyszły chuligany z nożem, Janina tego dłużej znieść nie może. I chociaż zięć mówił, żeby, broń Boże, nie zgłaszać tego, bo może być gorzej To ona - kłódkę na bęben, hajs w kopertę, gablotę halt - pędem i gna tera cierpem na komendę Ref. Każdy ponad każdym - skurwysyn - innego traktuje jakby był niczym, wszyscy najmądrzejsi - jebani - myślą chyba, że są wybrańcami... wszyscy tu, niestety... Na takie podejście brak mi słów Jakiś czas wcześniej, spod lubelskiej wsi, wyjechał do stolicy szukać lepszych dni - Grzegorz - w pizzy znał jednego z powiatu swego, robiącego już od 99-tego. Karol ma na imię, w plackach trochę robi. Grzegorz postanowił, że też spróbuje sił w gastronomii. Wysiadł na Wschodnim zadowolony, że za bilet nie zapłacił frajerowi. Chuj, że kawał drogi siedział w kiblu pociągowym, walił klocem, miał zdrętwiałe nogi trochę, ale cieszył się, że się ostały polskie złote. Proszę cię... Lekko zagubiony pytał ludzi o nazwę ulicy, wtem - saluto - patrol stołecznej policji, Grzesiu tłumaczy, że chce do Karola z pizzy. Z twarzy był podobny zupełnie do nikogo, jednak ubrany na brązowo-fioletowo. Na górze ma mieć sweter, a na dole na dresowo. Przypasował jej stuprocentowo - omyłkowo do opisu kogoś. Bluźnił, przepraszał, nawijał... Jakiś czas później pani Janina drzwi zamyka od taryfy Rysia i wyklina od złodziei w myślach. Szyld Policja - wchodzi, składa zeznania. Rutynowe rozpoznania zwykle są na odpierdol, biorą tych, którzy są pod ręką. I chociaż staje kilku gości młodych, bez cienia wątpliwości ten, od spodni fioletowych, w swetrze brąz, dla Grzesia wstrząs. Pies gładzi wąs, gardzi nim oraz nią. Przecież dopiero, co przyjechałem - tłumaczy Grześ chwilę, ale zwiesił się na bilet i przesiedział swe alibi w jednym z kibli. Tyle... Ref. Każdy ponad każdym - skurwysyn - innego traktuje jakby był niczym, wszyscy najmądrzejsi - jebani - myślą chyba, że są wybrańcami... wszyscy tu, niestety... Na takie podejście brak mi słów Karol - lat dwadzieścia - w sercu Śródmieścia, nie podejrzewając nic, zrobił kilka pizz, nie wiedział nawet, że wybierał się do niego Grześ. Jak zwykle statyści przyłazili jeść i gdzieś koło czternastej - Eureka - czaderski pomysł rzucił kolega - wrzucić kwasa w pepperoni, na nieświadom se ktoś opierdoli. Kto jest kto? Rozwiązanie zagadki... Posłuchaj, tą pizzę pokroiwszy na kawałki, zżarła ta Marysia od Rysia z taxi. Jak już się domyślasz, ten egzamin, który ma napisać, ma prawo nie wypalić. Konsumując, myślała, że na nią zerkali pracownicy, bo jest najpiękniejszą w okolicy damą. Sam, jako narrator, żałuję, że personel, na czele z Karolem, nic nie wiedział, że za moment magistra obronę miała - to by się dopiero ucieszyli. Pierwsza fazę niedoszłej psycholog jednak uświadczyli, krople potu na jej czole pięknie lśniły, było wystrzałowo dla Karola z załogą, dla niej na razie też kolorowo, uwierzcie moim słowom - Marysia była w szoku zdrowo, dotarła do sedna materii, postanowiła orzec to na uczelni. Niedzielne ofiary i oprawcy niedzielni, każdy ponad każdym - wszyscy najmądrzejsi. Stara Janina w bujanym fotelu w domu przypomina sobie Grzesia i rozmyśla, czemu to zrobiła - bez pewności, ale wymierzyła palcem, dziś była górą w nierównej walce, dla niej wszyscy młodzi łysi tacy sami - ścierwo - myśli tak serio. Mniej więcej w tym czasie pod pizzerią, wychodząc po pracy Karol śmiał się jaki numer wyciął i nagle, choć nie widział Grzesia lat tysiąc - flashback - i maska zrzedła mu, mógłbym przysiąc. Wspomniał wieś rodzimą, lat temu kilka zimą - i stał tak chwilę z nietęga miną - jak to było... Pijalnia piwa pod wieczór, lokalne panny, Karol i Grzesiu i numer - coś do dzisiejszego w podobie - Grzegorz odlał się do piwa, a Karol nieświadomie łyknął sobie. Psikus, kurwa jego mać. Raz, dwa... powrót do rzeczywistości - przystanek pod pizzerią - Karol, kilku gości, śmiech i maskowany ból w tle. Tymczasem Ryszard - taryfiarz zapiekankę je z budy spod patyka, obok Neoplan na przystanku się zatrzymał, wysiadły dwie turystki, całkiem młodzieżowe. Rysiu odwrócił głowę i obcina - każda ma dobrą nogę, bufet też niczego sobie i kozackie lica - wziąłby obie na ostro... Pochłaniając ostatniego gryza spojrzał na typa, który miał na sobie bluzę Prosto i właśnie wsiadał do taryfy - Dokąd? - spytał Rychu i na tym zakończymy... Tekst piosenki: Każdy ponad każdym KODEX2 Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Marysia była lekko w szoku, dumna w pełniCałkiem zdrowa, długoterminowa i niegłupiaDo pizzerii zjeść,Opanować nerwy weszła gdzieśW okolicach śródmiejskich, północna częśćSMS-a mu pisała, pomyślała,Że się czuje trochę takJak wtedy, kiedy pierwszy razZ Internetu ściągnięty referat dałaNa uczelni do sprawdzeniaJednak teraz poziom podniecenia większyDziś zdradziła Ryśka po raz pierwszyCzuła się lepszaI czuła, że należy jej się lepszyRyszard, taryfiarz niezrzeszony w korporacjiI Marysia,lat temu trzyPoznali się podczas wakacjiDzisiaj prócz akcji “Rogi”Ta licencjatka psychologii robiJeszcze jedną bardzo ważną rzeczMagistra broni, z podwójnych nerwów teraz jePodwójną pepperoni, choć zwykle dba o linięTeraz to pierdoli, teraz o nimRysio, taxi driverZbieżność z Klanem przypadkowa całkiemWiezie babę właśnie na taryfie czwartejZ delikatnym wałkiem, bo powinien normalnieWkurwia go, bo wali od niej warzywniakiemPatrzy przez ramię,Czy nie zostawia brudu na kanapieJanina, bo tak na imię babieMyśli tymczasem o tymPodejrzanym chamie,co prowadzi wózNie złapie nigdy już taksówki na ulicyRzadko jeździw zieleniaku na dzielnicy siedziCały dzień, gdzie posadził ją zięćAle dziś on wyjechałI znów przyszły chuligany z nożemJanina tego dłużej znieść nie możeI chociaż zięć mówił, żeby, broń BożeNie zgłaszać tego, bo może być gorzej, to onaKłódkę na bęben, hajs w kopertę, gablotę,“halo” – pędemI gna tera cierpem na komendęKażdy ponad każdym, skurwysynInnego traktuje, jakby był niczymWszyscy najmądrzejsi, jebaniMyślą chyba, że są wybrańcamiWszyscy tu, niestetyNa takie podejście brak mi słówJakiś czas wcześniej spod lubelskiej wsiWyjechał do stolicy szukać lepszych dniGrzegorz, w pizzy znał jednegoZ powiatu swego, robiącego już od ‘99Karol ma na imię, w plackach trochę robiGrzegorz postanowił,Że też spróbuje sił w gastronomiiWysiadł na Wschodnim,Zadowolony,że za bilet nie zapłacił frajerowiChuj, że kawał drogiSiedział w kiblu pociągowymWalił klocem, miał zdrętwiałe nogi trochęAle cieszył się,Że się ostały polskie złote, proszę cięLekko zagubiony pytał ludzi o nazwę ulicyWtem – saluto, patrol stołecznej policjiGrzesiu tłumaczy, że chce do Karola z pizzyZ twarzy był podobny zupełnie do nikogoJednak ubrany na brązowo-fioletowoNa górze ma mieć sweter, a na dole na dresowoPrzypasował im stuprocentowo,Omyłkowo do opisu kogośBluźnił, przepraszał, nawijałJakiś czas później pani Janina drzwi zamykaOd taryfy Rysia i wyklinaOd złodziei w myślachSzyld policja, wchodzi, składa zeznaniaRutynowe rozpoznania zwykle są na odpierdolBiorą tych, którzy są pod rękąI chociaż staje kilku gości młodychBez cienia wątpliwościTen od spodni fioletowychW swetrze brąz, dla Grzesia wstrząsPies gładzi wąs, gardzi nim oraz nią“Przecież dopiero, co przyjechałem”Tłumaczy Grześ chwilę,Ale zlisił się na biletI przesiedział swe alibiW jednym z kibli, tyleKażdy ponad każdym, skurwysynInnego traktuje, jakby był niczymWszyscy najmądrzejsi, jebaniMyślą chyba, że są wybrańcamiWszyscy tu, niestetyNa takie podejście brak mi słówKArol, lat dwadzieścia, w sercu ŚródmieściaNie podejrzewając nic, zrobił kilka pizzNie wiedział nawet,Że wybierał się do niego GrześJak zwykle statyści przyłazili jeśćI gdzieś koło czternastej, eurekaCzaderski pomysł rzucił kolegaWrzucić kwasa w pepperoniNa nieświadomce ktoś opierdoliKto jest kto?Rozwiązanie zagadki, posłuchajTą pizzę, pokroiwszy na kawałki,Zżarła ta Marysia od Rysia z taxiJak już się domyślaszTen egzamin, który ma napisać,Ma prawo nie wypalićKonsumując, myślała,Że na nią zerkali pracownicyBo jest najpiękniejszą w okolicy damąSam jako narrator żałuję,Że personel na czele z KarolemNic nie wiedział,Że za moment magistra obronę miałaTo by się dopiero ucieszyliPierwszą fazę niedoszłejPsycholog jednak uświadczyliKrople potu na jej czolePięknie lśniły, było wystrzałowoDla Karola z załogą,Dla niej na razie też kolorowoUwierzcie moim słowom,Marysia była w szoku zdrowoDotarła do sedna materii,Postanowiła orzec to na uczelniNiedzielne ofiary i oprawcy niedzielniKażdy ponad każdym, wszyscy najmądrzejsiStara Janina w bujanym foteluW domu przypomina sobie GrzesiaI rozmyśla, czemu to zrobiłaBez pewności, ale wymierzyła palcemDziś była górą w nierównej walceDla niej wszyscy młodzi łysi tacy samiŚcierwo – myśli tak serioMniej więcej w tym czasie pod pizzeriąWychodząc po pracy,Karol śmiał się, jaki numer wyciąłI nagle, choć nie widział Grzesia lat tysiącFlashback –I maska zrzedła mu, mógłbym przysiącWspomniał wieś rodzimą, lat temu kilka zimąI stał tak chwilę z nietęga minąJak to było, pijalnia piwa pod wieczórLokalne panny, Karol i Grzesiu, i numerCoś do dzisiejszego w podobieGrzegorz odlał się do piwa,A Karol nieświadomie łyknął sobiePsikus, kurwa jego mać, raz, dwaPowrót do rzeczywistości,Przystanek pod pizzeriąKarol, kilku gości,Śmiech i maskowany ból w tleTymczasem Ryszard taryfiarzZapiekankę je z budy spod patykaObok Neoplan na przystanku się zatrzymałWysiadły dwie turystki całkiem młodzieżoweRysiu odwrócił głowę i obcinaKażda ma dobrą nogę,Bufet też niczego sobie i kozackie licaWziąłby obie na ostroPochłaniając ostatniego gryza,Spojrzał na typaKtóry miał na sobie bluzę ProstoI właśnie wsiadał do taryfy“Dokąd?”, spytał Rychu i na tym zakonczymy Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Teledysk Informacje Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Każdy ponad każdym, skurwysynInnego traktuje, jakby był niczymWszyscy najmądrzejsi, jebaniMyślą chyba, że są wybrańcamiWszyscy tu, niestetyNa takie podejście brak mi przedstawić komuś najlepszy storytelling, jakiego doczekaliśmy się na przestrzeni ponad dwudziestu lat w polskim hip-hopie, należałoby sięgnąć właśnie do tego nagrania utwór znalazł się na płycie „Kodex 2”, czyli kontynuacji cenionej kompilacji producenckiej duetu WhiteHouse. Rapuje w nim tylko jeden z członków WWO, Sokół. Do rapera przylgnęło już na początku jego działalności określenie „narrator”. „Każdy ponad każdym” doskonale tłumaczy, dlaczego tak się stało. W trakcie trwającego blisko siedem minut kawałka Sokół łączy wiele wątków, przedstawia w niezwykle plastyczny sposób galerię ludzkich postaci, rysując swoimi wersami obraz godny najbardziej wciągających thrillerów. Każdy z bohaterów ma jakąś skazę, personifikuje określoną ludzką przywarę, zaś ich przygody splatają się często w zupełnie niespodziewany sposób. Utworu słucha się z wypiekami na twarzy, nie pozwala się on nam oderwać choćby na chwilę, wciąga bez reszty. W połączeniu z komiksowym teledyskiem stanowi jedno z nagrań, które zna każdy fan polskiego hip-hopu niezależnie od wieku czy preferencji odnośnie do artystów lub stylów. Od 2004 roku wszystkie storytellingi, które może usłyszeć na rodzimych płytach, porównuje się i mimowolnie odnosi do niezapomnianego popisu Sokoła

wwo każdy ponad każdym tekst